Paweł Amulewicz, Telewizja Kopernik: Czy artystkę taką jak Pani mogą inspirować Warmia i Mazury?
Teresa Lipowska, aktorka: Warmia, Mazury, a zwłaszcza Suwalszczyzna, są mi bliskie, bo całe życie jeździłam tam na wakacje. Woda, las, to mnie ciągnie i przebywam tam bardzo często, natomiast miejscowości takie jak ta, uważam, że ludzie, którzy czekają i chcą się ze mną spotkać, są aktywni w zadawaniu pytań, ja jestem szczęśliwsza spotykając się w takich miejscowościach, a nie w dużych, gdzie ludzie mają artystów i mogą ich co dwa kroki spotykać.
Taki bezpośredni kontakt, ale nieco inny niż w teatrze, jest dla Pani ważny?
Estrada jest moim żywiołem, jest to rzecz, która ma bezpośredni kontakt z ludźmi, nawet bardziej niż w teatrze, gdzie jest czwarta ściana i nie powinno się zwracać uwagę na widownię, tylko to, co między nami się dzieje. Na takich spotkaniach mówię do ludzi, patrzę, który się uśmiecha, który się nudzi, muszę to skorygować, wiedzieć czy mówię z sensem, czy nie za długo i taki kontakt też jest inspirujący.
Na ile określa Panią praca? Wyobraża sobie Pani życie bez sceny i filmowego planu?
Ja jestem 60 lat już w zawodzie! Gdybym sobie wyobrażała, że się do tego nie nadaję, albo nie chcę tego robić, to bym dawno zrezygnowała. Skoro publiczność mnie akceptuje, ja tym bardziej akceptuję publiczność. Jestem zadowolona z tego co robię, mimo że nie byłam superstar, ale utrzymałam się na powierzchni, ludzie mnie chcieli i chcą, to dla mnie jest największa nagroda.
Co jest kluczem do Pani niesamowitej witalności i sprawności?
Prosić Boga o zdrowie i w miarę możności – dedykuję to młodszym i starszym – dbać o siebie, żyć higienicznie. Pracuję dużo, bo lubię to robić, ale jeśli coś dolega, to idę do doktora, biorę to, co mi zapisze, dużo pływam, jeżdżę na rowerze, mam dużo energii... ale to też od Bozi dane.